Ewa Stankiewicz i Niegdysiejszy Blondyn
w czasie pikiety pod TVP.
(zdjęcie Kayan)
Ewa Stankiewicz i Niegdysiejszy Blondyn w czasie pikiety pod TVP. (zdjęcie Kayan)
Niegdysiejszy Blondyn Niegdysiejszy Blondyn
1168
BLOG

Żarty się skończyły, trzeba im w końcu dokopać, czyli oburzenie

Niegdysiejszy Blondyn Niegdysiejszy Blondyn Polityka Obserwuj notkę 51

Żarty się skończyły, trzeba im w końcu dokopać,
czyli oburzenie i sympatia.

Podobne zdania, podobne przesłania słyszę coraz częściej.
Mówią tak znajomi, nieznajomi, mówią dziennikarze, mówią internauci, mówią wszyscy.
Skoro tak wiele osób ma podobne odczucia, coś musi być na rzeczy.

Nie na darmo mamy się za ludzi myślących,
nie na darmo naszych oponentów usilnie namawiamy,
żeby w końcu zaczęli myśleć samodzielnie.
Jednak obowiązkiem człowieka myślącego
jest zastanowienie nad konsekwencjami.
O tym, że myślenie może być przyczyną wielu groźnych chorób, raczej wiemy,
więc zastanówmy się nie nad konsekwencjami myślenia, tylko nad konsekwencjami czynów.
A jakie konsekwencje będzie miało
przejęcie władzy za pomocą kopniaka w tej chwili?

Mamy dziś bardzo podzielone społeczeństwo,
są nawet tacy, którzy mówią o dwóch narodach.
Te "dwa narody"
darzą się wzajemnie dużą niechęcią i brakiem szacunku.
Zdarza się nawet nienawiść, a pogarda jest stanem normalnym.
To owoc wieloletniej pracy tych, którzy nie chcą nas dopuścić do władzy.
Nas, czyli Narodu.

Bez względu na to kto i jak będzie rządził,
bez względu na to, jak uda nam się zmienić system,
przyjdzie mu zmierzyć się z sytuacją,
gdy każda decyzja przyjmowana będzie przez dużą część społeczeństwa z oburzeniem,
za to będzie zwiększać ilość pogardy.
Doświadczyliśmy już ogromu pomocy w tej sprawie ze strony wiodących mediów,
czego skutki odczuwać będziemy przez dziesiątki lat.

W tej chwili to my jesteśmy oburzeni
po przejęciu władzy oburzeni będą oni,
ale oburzona będzie znaczna część Polaków.
To oburzenie produkować będzie
lawinę pogardy dla popierających
i lawinę pogardy dla sprzeciwiających się.
Dokładnie tak, jak w tej chwili
i zmiana władzy, a nawet zmiana systemu nic tu szybko nie pomoże.

Czy na pewno chcemy żyć w państwie,
w którym poczynania władzy
budzą oburzenie znacznej części społeczeństwa
a jedna jego część gardzi ze wzajemnością drugą?

Czy takie coś może się udać?

Zdobycie władzy przy pomocy kopniaka też ma swoje konsekwencje.
Owa oburzona część Polaków będzie miała świadomość,
że nowa władza została na nich wymuszona.
Czy naprawdę chcemy żyć w kraju rządzonym przez ludzi,
którzy muszą siłą wymuszać władzę wbrew woli dużej części narodu?

Czy po tym można będzie stanąć przed lustrem i powiedzieć:
takiej Polski chciałem?
Czy takie zdobycie władzy może nie zostawić "pamiątki"
w postaci totalnej niechęci do prawicy i do konserwatyzmu?

Zatem co?
Zostawić szkodliwą władzę, niech się męczy, skoro sama chciała?
Tego akurat zrobić nie wolno, bo ta władza szkodzi Polsce i szkodzi Polakom,
natomiast jest to wystarczający powód do tego, żeby się nad tym poważnie zastanowić.
A zastanowienie musi przynieść odpowiedź,
że jedyną władzą posiadającą prawdziwy mandat do rządzenia jest władza posiadająca poparcie całego społeczeństwa,
zatem
w pierszej kolejności musimy zdobyć poparcie całego społeczeństwa,
a dopiero w drugiej samą władzę.


Ma racją profesor Zybertowicz i inni, twierdząc, że boją sie nas.
Nawet nie tyle boją się nas, co boją się władzy sprawowanej przez nas.

Żeby racjonalne argumenty trafiły do słuchaczy,
musi istnieć chęć wysłuchania ich.
Musi istnieć choć cień wiary,
że zostanie powiedziane coś sensownego albo ciekawego.
Że przedstawione wnioski są prawdziwe.
Jeśli tej wiary nie ma, zostaje gadanie do obrazu.
W sytuacji, gdy dominującymi uczuciami są niechęć, strach, pogarda
jest to niemożliwe.

W tej chwili jesteśmy w sytuacji, w której nikt nie wierzy, że oponent może powiedzieć coś sensownego,
a szczególnie nie mogą nic sensownego politycy opcji przeciwnej.
I tego również nie zmieni żadna zmiana władzy, żadna zmiana systemu.
To efekt trwającej od dziesięcioleci akcji zniechęcania do prawicy i zachęcania do lewicy.
Zatem liczenie na to, że Jarosław Kaczyński wymyśli jakiś gadżet, zmieni krawat albo uściska się Palikotem, nie ma najmniejszego sensu.
Może się ściskać do woli, ale i tak nic to nie zmieni.
Zniechęcenie do polityki, a szczególnie do polityków, jest zbyt silne, żeby właśnie politycy mogli tu coś zrobić.
Nie można też liczyć na to, że politycy wymyślą coś, od czego nagle cały Naród zacznie myśleć zgodnie z zasadami logiki.
Jesteśmy na to otoczeni zbyt dużą ilością kłamstwa!

Jednak to, czego nie dadzą rady zrobić politycy, możemy zrobić My!
Możemy i musimy.

Każdy z nas żyje "normalnym" życiem.
Wielu z nas jest po prostu fajnymi ludźmi.
Wielu z nas jest ludźmi szanowanymi przez swoje środowiska.
Naprawdę wielu.
Ludzi fajnych, ludzi szanowanych słucha się z uwagą.
Ich wnioski traktuje się w sposób poważny.
To ogromna i jedyna szansa na trafienie z naszym przekazem do ludzi, którzy mają wątpliwości.
Już nie obawiamy się pokazać całej Polsce naszych twarzy w czasie marszów.
Następnym krokiem musi być pokazanie się otoczeniu
i powiedzenie z uśmiechem:
jestem moherem i dlatego jestem fajny!

Owszem, sam straciłem tak kilku znajomych,
tylko czy naprawdę muszę utrzymywać stosunki z ludźmi, którzy gardzą moherami?
Pewnie, że są tacy.
Tylko, czy muszą być moimi znajomymi?

Ogromna w zdobywaniu sympatii rola
dla ruchów społecznych, tak obficie powstałych po 10 kwietnia.
Żaden z tych ruchów nie zburzy w tej chwili Bastylii,
natomiast może zyskać sympatię przyglądających się ludzi.
Dzięki tej sympatii nasze argumenty mogą zostać wysłuchane.

Za największy błąd tych ruchów
uważam zamknięcie się w środowiskach moherowych.
Tylko jednostki próbują wyjść na zewnątrz
i dotrzeć do tych, na którym nam zależy,
czyli do nieprzekonanych.

Środowiska blogerskie rozmawiają we własnym gronie,
akcje społeczne wychodzące na zewnątrz przeznaczone są dla już przekonanych.
Mocne argumenty nie trafią do wahających się, bo było ich już w bród i powinno ich wystarczyć.

Ale jak tu dotrzeć, skoro nas nie lubią, boją się nas, gardzą nami?
Ano właśnie - gardzą Moherami, a nie konkretnymi osobami
boją się Moherów, a nie konkretnych osób!

Z wroga też można brać przykład.
"Trzech tenorów" pojawiło się na naszej scenie politycznej
w sytuacji bardzo nieprzychylnej dla polityków.
AWS, z którym związane były nadzieje wielu Polaków, rozpadał się i zmieniał,
Słowo polityk nabierało coraz bardziej pejoratywnego znaczenia,
Pojawiło się trzech facetów,
którzy w pierwszej kolejności zapewniali,
że polityka ich nie interesuje,
że chcą tylko dobra Polski.
Przez wiele miesięcy nie mówili nic innego, tylko że są sympatyczni.
Gdy już zdobyli sympatię społeczeństwa,
pokazali się jako politycy.
I duża część Narodu miała wrażenie, że to z ich woli.
W tej chwili jeden z tych facetów może,
pozbywszy się pozostałych,
zrobić co zechce, a słupki mu rosną.

Najpierw sympatia, potem działanie!
To jest sprawdzony algorytm docierania do społeczeństwa.
Gdy jest sympatia, niepotrzebne sa barykady, nawet miliardy argumentów są niepotrzebne.
Przytłoczeni nawałem ważnych spraw zapomnieliśmy o sympatii.
My możemy nie pamiętać,
ale ludzie pamiętają
i niesympatycznych eliminują.
Sami z siebie, już bez pomocy wiodących mediów.
Wiodące media powiedziały im milioyn razy, kto jest niesympatyczny,
więc nie muszą się nad tym zastanawiać.
Oni wiedzą :)
Ale media nie powiedziały, że niesympatyczny jestem ja, ty, on, ona.
Powiedziały tylko, że niesympatyczni jesteśmy My, Mohery.
To olbrzymia różnica, dająca olbrzymią przewagę mnie, tobie, jej, jemu.
Jako jednostki, jako prywatne osoby jesteśmy wolni od paskudnych etykiet.
Dlatego śmiało możemy powiedzieć załemu światu:
jestem moherem i dlatego jestem fajny!


Wkrótce o tym, jak możemy i jak powinniśmy zdobywać sympatię
i jaka w tym rola ruchów społecznych.

Tekst został napisany dla portalu ewastankiewicz.wordpress.com.

Błędne założenia sprawiają, że wnioski są nic nie warte. Kłamstwo, bardzo sprawnie potrafi udawać prawdę. No i mamy lodową górę nieporozumień. Góra lodowa ozdobiona jest emocjami, które utrudniają logice i kulturze wydostać się na powierzchnię. A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż uczciwi Polacy Jarosława mają!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka